Czasem przychodni taki moment, ze czujesz, ze juz dłuzej nie dasz rady tego wszystkiego trzymac dla siebie, w sobie. Kiedyś wystarczyło wziąć zeszyt i pisac pamiętnik, jednak czas poszedł do przodu, dziś mamy internet i blogi. Jestem więc i w tej sieci ja.
Normalna statystyczna Polka po trzydzieste, jeden mąż (cywilny, więc nie wiem czy sie liczy, dla mnie sie liczy), jedno dziecko (urodzone przez cc, ale chyba sie liczy), jeden pies, jeden kredyt hipoteczny… i to koniec tych pojedynczych rzeczy. Nie, nie koniec jeszcze jedna zmiana hyperechogeniczna w szyjce macicy (może polip) i to ona spowodowała, ze pękłam dziś do tego stopnia, ze możesz to czytac.

Jest więc środek nocy, moj mąż reprezentant „wyksztalconego spoleczenstwa polskiego”, wyszedl na „jedno-dwa piwa”, nie ma go nadal… a ja z ta diagnoza, ktora szczerze nie wiem gdzie mnie tak naprawde zaprowadzi, piszę, bo czuje, ze bez tego wentyla oszaleje, albo spale sie od srodka. A moze bede musiala walczyc, musze miec sile. Po raz nie wiem juz ktory w tym roku spedzam noc z mysla, kurcze to byl blad i tylko spojrznie na Nią spiaca w lozku sprawia, ze poczucie porazki i rozczarowania slabnie.
Lekarka robiaca USG powiedziala, „na 90% polip”, kurcze a te brakujace 10% to co? Pomylka wszystko ok, czy moze cos gorszego niz polip? A nawet jesli polip to nawet on moze miec w sobie komorki… nowotworowe.
Zapisalam sie od razu do ginekologa, choc wiem, z tak naprawde jedyne co jest mnie w stanie uspokoic i wyciszyc to prawidlowy wynik badania histopatologicznego. A na to muszę poczekac, moze sie okazac, ze kilka miesiecy… najpierw musze znalezc lekarza, ktory najpierw znajdzie to co Pani dr na usg, a potem jeszcze na ewentualny termin na usuniecie/wycinek…
Nigdy nie bylam osoba cierpliwa, raczej mam nature z tych „w goracej wodzie kąpanych”, ale czasem nic poza czekaniem nie mozna zrobic (ale o tym moze nastepnym razem).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *